Japońskie wydanie K19P-9054 Gama Records Decca Rok 1978
Szósty studyjny album angielskiego progresywnego rocka zespołu Camel. Ostatni z klawiszowcem Peterem Bardensem , który opuścił grupę przed trasą do albumu.
Album koncentruje się na krótsze, radio przyjazne piosenek, ponieważ grupa starała się zdobyć antenę.
Jednak grupa zachowała swoje wpływy jazzu i progresywnego brzmienia. Wybitnymi tego przykładami są " The Sleepe " i " Echoes ", które brzmią podobnie do muzyki znajdującej się na ich wczesnych albumach.
Lista utworów:
- "Breathless" (Latimer, Bardens, Ward) - 4:19
- "Echoes" (Latimer, Bardens, Ward) - 7:18
- "Wing and a Prayer" - (Latimer, Bardens) - 4:45
- "Down on the Farm" - (Sinclair) - 4:24
- "Starlight Ride" - (Latimer, Bardens) - 3:25
- "Summer Lightning" - (Latimer, Sinclair) - 6:09
- "You Make Me Smile" - (Latimer, Bardens) - 4:17
- "The Sleeper" (Latimer, Bardens, Ward, Collins) - 7:06
- "Rainbow's End" - (Latimer, Bardens) - 3:00
Muzycy:
- Andrew Latimer: gitara, instrumenty klawiszowe, śpiew
- Peter Bardens: instrumenty klawiszowe, śpiew
- Mel Collins: flet, saksofon
- Richard Sinclair: gitara basowa, śpiew
- Andy Ward: instrumenty perkusyjne
Osobiste wrażenia z przesłuchania płyty:
Już kiedyś pisałem, że w czasach świetności Camela minąłem się z ich muzyką. Niejako odkryłem ta grupę odkąd zacząłem zbierać winyle. Ma już bodajże trzy ich płyty i zdanie wyrobione. Nazywanie ich muzyki rockiem progresywnym to moim zdaniem mała przesada, no można na pierwszych nagraniach ale zespół wyraźnie zmierzał w stronę brzmienia pop-like. Nie jest to wada, nie wszyscy powinni cisnąć się w jednym nurcie. Camel jest charakterystyczny przez wyraźne wtręty jazzowe. Dużo tu improwizacji na pojedynczych instrumentach i słychać wyraźne jazzowe brzmienie. Głównie przez to ich muzyka jest ciekawa. Maja tez talent do melodyjności kawałków, da się je pogwizdywać i potrafią się przyczepić do ucha na cały dzień. Breathless odbieram, jako najbardziej wygładzony krążek z tych, które posiadam ale mimo wszystko uważam go za najlepszy z nich. Być może robię się sentymentalny ale bardzo lubię słuchać ich mruczand. Właśnie słowo mruczando to jest właściwe określenie, przyznacie, że od rocka progresywnego do mruczanda droga daleka, ale nie w przypadku Camela, u nich to się jakimś cudem razem mieści w jednym kawałku. Po doprawieniu Jazzem robi się z tego niezła uczta muzyczna. Polecam Camela a zwłaszcza ten krążek na spokojny wieczór we dwoje czy w samotności. Sprawdzi się w obu przypadkach ;)
STAN TECHNICZNY:
PŁYTA: NM, (Near Mint) – Stan płyta bardzo dobry, odsłuch idealny.
OKŁADKA: NM, (Near Mint) – Stan okładki bardzo dobry. Całość jak spod igły.